poniedziałek, lutego 28, 2011

Słowa...

"Są słowa, które powiedziane raz - nigdy już nie giną.
Z wiatrem wędrują przez cały świat - czasem w ciszy możesz je usłyszeć.
Są słowa, które tną jak miecz, słowa - które leczą każdą ranę.
Słowa jak burz -, zimny deszcz. Słowa, które koją.
Są słowa, których nie zna nikt, Słowa których więcej nie usłyszysz.
Czarodziejskie jak zaklęcia w bajce, słowa, których sens znasz tylko Ty.
Mówią, że milczenie złotem, kiedy słowa w pustce błądzą.
Od diamentów droższe słowa, które ją wypełnią..."

Słowa..potrafią ranić..potrafią budować...niosą ze sobą wielką odpowiedzialność... Dziękuję Mamie Julki Monice za słowa podnoszące na duchu, za tak cudowny wpis dla mnie...dziękuję...lżej wtedy trochę jest...
Co mnie skłoniło do tego postu? Słowa...słowa, które ostatnio usłyszałam...
Od mojej Siostrzyczki...że chce być taka jak ja...że bierze ze mnie przykład, że moje zdanie jest dla Niej bardzo ważne, że beze mnie by sobie nie poradziła...
Od "moich" dzieciaków...że tamten obóz był niezapomniany...że wiele zmienił w ich życiu...i że na pewno wygram...
Od kumpeli, która stwierdziła, że muszę pracować z dziećmi,młodzieżą, bo jeśli nie ja to kto inny się do tego aż tak bardzo nadaje?
Te wszystkie słowa, nie są tylko słowami...niosą ze sobą siłę, nakładają na mnie odpowiedzialność...nie mogę się poddać...muszę ogarnąć siebie, swój świat...być podporą...dawać nadzieję innym...ja żyję dla innych i to od dawna...i Ci ludzie są ze mną...nawet "moje" dzieciaki, które bardzo szybko wyrastają i już im pomału daleko do dzieciaków...szybko czas mija...tylko ja stoję w miejscu...jakbym się zatrzymała te prawie 2 lata temu...
A jeśli te słowa też są tylko słowami??

P.S. Na zdjęciu Siostrzyczka - moja najcierpliwsza modelka świata :P

środa, lutego 23, 2011

Zawieszona w pustce...

"Przekonujesz się,że jesteś w stanie pomieścić w sobie więcej, niż sama byś się tego spodziewała. Dajesz radę więcej pomieścić i więcej wytrzymać..."

Tak...wszystko ukrywać w sobie, maskować, bo przecież jest dobrze...chociaż cała Ty krzyczysz w środku, że nie,że okłamujesz samą siebie...Nastały ciężkie czasy...Twoje czasy niestety...Ilekroć starasz się podnieść tym bardziej upadasz...Nawet przed Siostrą ukrywam moje myśli ostatnio...w Jej życiu też za dużo się dzieje...i jeszcze ja...tak taki mały deser, dokładka do problemów...czemu to robię? przecież to moja Siostra...tak...ale chcę Ją chronić...tak wiem wiem nie mam czarodziejskiej gumki i nie wymażę z Jej świata całego zła...moje gumki nie mają aż tyle mocy, chociaż mają fantazyjne kształty...(i w tym momencie Mała ryknęła by śmiechem, bo ma ostatnio skojarzenia :P)ale to też by przecież było złe...człowiek musi żyć w świecie dobra i zła...nie można usuwać mu zła sprzed nosa i przeciwności losu bo wtedy nigdy nie nauczy się żyć...ale niektóre rzeczy można by było wymazać bo to jednak za dużo...ta moja piekielna przeklęta choroba...to za dużo...więc gdzie jest czarodziejska gumka? gdzie?

Trudna rozmowa...ostatnio nabiera innego znaczenia...bo każda rozmowa staje się trudną...więc może to już po prostu zwykła,codzienna rozmowa?? trudne życie też jest codziennością....wiec może już nie jest trudne?? Codzienność...moja jest inna...zupełnie inna od reszty ludzi...choroba przewraca wszystko do góry nogami...i chociaż mam swój Promyczek - taki Mały, ale Wielki, który rozświetla mroki mojego życia to jest ciężko,cholernie ciężko...bo nie zawsze umiem wszystko ubrać w słowa...życie ze mną jest trudne od 1,5 roku bardzo trudne...ludzie byli, odeszli została garstka...w tym Siostra...Mała się nie poddaje i to chyba nie poddaje się bardziej niż ja...staje się moją codziennością...tą jaśniejszą jej stroną...

Kocham Cię Siostra...i przepraszam,że trudno ze mną wytrzymać...ale ja sama z sobą nie wytrzymuję...

I miałam tu nie smęcić...nie wyszło...może tak miało być....

poniedziałek, lutego 07, 2011

Dawno...

"Słowa, które dodają siły i pozwalają odrzucić maski."

Dawno tu nie pisałam...a zakładając tego bloga obiecałam sobie,że go nie zaniedbam...ale ostatnio zaniedbałam wszystko...a siebie chyba przede wszystkim...przestałam też wstawać z łóżka, bo po co? Jedyną moją motywacją była Siostra, która spędziła u mnie tydzień ferii...to właśnie dla Niej musiałam się zwlec z łóżka, wyjść gdzieś,zrobić śniadanie i kolacje, pozmywać... mobilizowałam się jakoś...może nie było u mnie zbyt dużo rozrywek, ale Mała mówi,że super spędziła ferie,więc Jej wierzę...ponadrabiałyśmy zaległości bajkowe, dużo rozmawiałyśmy, powłóczyłyśmy się po sklepach (ach te moje kochane księgarnie :P) i na reszcie w reszcie wyspałyśmy czyli leniuchowanie w pełni :) 
Czy jest kolorowo? Nie jest...nie jest ciekawie...ale o tym nie tutaj...postaram się zmobilizować i częściej pisywać, bo przecież Małe już się plumka - pisz, pisz dobrze Ci to robi przecież...ehhh....Dużo zmian...negatywnych jak dla mnie zmian...i niewiara w słowa, że przecież dobrze robię, że się w końcu skupię na sobie, bo to jest najważniejsze...że przecież jestem silna i dam radę...a ja silna nie jestem...niestety...ehh....i nie wiem czy to wszystko, co chciałam napisać...wiem tylko,że to moje słoneczne miejsce...i nie chcę go zasmęcić za bardzo...